

PO WŁAŚCIWEJ STRONIE
wydanie pierwsze ,
ISBN 978-83-66915-57-2
©Katie Davids i Wydawnictwo Agrafka 2022 redakcja i k orekta
Sylwia Lewandowska
Skład i ł amanie
Teresa Witkowska
O kładka
Krzysztof Fabrowski
druk i o prawa
Partner Poligrafia
w ydawca
Wydawnictwo Agrafka
ul. Macierzankowa 15; 64-514 Przecław e-mail: wydawnictwo.agrafka@gmail.com
www.wydawnictwoagrafka.pl
Najlepszemu Tacie pod słońcem, który chętnie czyta to, co wymyślę.
Prolog
Zbliżała się pierwsza w nocy. Wszechogarniająca wil - goć, przeszywający wiatr i zacinający deszcz sprawiały, że było strasznie zimno, nawet jak na październik. Na domiar złego żadna latarnia nie świeciła. To już kolejny raz w tym tygodniu, jak te przeklęte latarnie nie działają. Kie - dy to w końcu naprawią? – mówiła sama do siebie Monica Green. Jeszcze tylko parę minut i będę w domu. Mam już serdecznie dosyć tego dnia!
Dwudziestoośmioletnia lekarka wracała z pracy do domu. Pół godziny przed końcem jej dyżuru przywieźli małą dziewczynkę w ciężkim stanie z wypadku samo - chodowego. Operacja trwała prawie pięć godzin. Mo - nica, po całym tygodniu ciągłych operacji, przy których musiała asystować, była wykończona. Marzyła jedynie
7
o ciepłym prysznicu i jeszcze cieplejszym łóżku. Jednak jej stary ford popsuł się mniej więcej kilometr od domu, więc musiała wracać pieszo.
Wszędzie było ciemno i cicho. Szła dobrze sobie znaną wąską uliczką, prowadzącą pomiędzy domkami jednoro - dzinnymi. Okolica ta uchodziła za bardzo spokojną i bez - pieczną. Wkoło mieszkali sami pomocni i życzliwi ludzie. Nie było się więc czego obawiać. Jednak mimo wszystko kobieta nie powinna chodzić sama wśrodku nocy. Monica przyspieszyła kroku. Nagle wśród tej grobo - wej ciszy, przerywanej tylko podmuchami wiatru i od - głosami kapiącego deszczu, usłyszała muzykę. Była to jakaś dziwnie znana jej melodia, jednak nie mogła sobie przypomnieć, skąd ją zna. Nagle przeszły ją dreszcze. Nie wiedziała, czy to z powodu zimna, czy może tej pio - senki. Coś jednak nie dawało jej spokoju.
Kobieta stanęła, rozejrzała się i zaczęła nasłuchiwać. Wokół było zupełnie ciemno i cicho, ani jednej żywej du - szy. Ale ta piosenka dobiegała gdzieś z niedaleka...
I nagle wśród tej ciemności Monica dostrzegła, zaled - wie parę metrów przed sobą, zaparkowany przy krawęż - niku samochód. Wcześniej go w ogóle nie widziała. Bar - dzo dziwne – pomyślała. Przecież tu nigdy nikt nie parkuje. Nagle zdała sobie sprawę, że to samochód jej przyjaciół - ki, Ann. A ta melodia jest jej ulubioną piosenką, której po - trafi słuchać w kółko, gdziekolwiek by nie jechała. Jednak wobecnej scenerii brzmiała onajakoś dziwnie złowieszczo...
8
Czemu stoi tu jej mazda? Zazwyczaj nie zostawiała auta przy ulicy na całą noc. Co więc tu robi jej samochód? – Monica zaczęła się zastanawiać.
Niepewnie zbliżyła się do auta i spostrzegła, że drzwi od kierowcy są lekko uchylone. Złapała za klamkę i otwo - rzyła je. Teraz już była pewna, że to właśnie stąd, ze środ - ka auta dolatywała ta muzyka. Wzdrygnęła się, sięgnęła do radia i je wyłączyła. Następnie przekręciła kluczyk, który nadal znajdował się w stacyjce i wyłączyła zapłon. Przypomniało jej się, jak pierwszy raz jechała z Ann jej samochodem i właśnie ta piosenka towarzyszyła im przez większą część drogi. Ann śpiewała wniebogłosy, za to Monica już od pierwszych taktów zdołała znienawi - dzić tę melodię. Ann o tym wiedziała i za każdym razem specjalnie ustawiała ją głośniej, żeby tylko zdenerwować swoją przyjaciółkę. Na to wspomnienie Monica uśmiech - nęła się do siebie pod nosem. Przecież to tylko piosen - ka, taka jak każda inna. Ann musi bardziej uważać, gdzie zostawia samochód. – pomyślała. To nie pierwszy raz, kiedy zostawiła otwarte auto na noc. A potem się dziwi, że nie może rano odpalić. Jednak jeszcze nigdy nie zostawiła samocho - du wraz z kluczykami. To było do niej niepodobne. Monica zaczęła się wycofywać. Pomimo późnej pory miała zamiar iść prosto do domu Ann i wspomnieć jej o samochodzie. Nagle zamarła. Dopiero teraz dostrzegła wlusterku jakiś kształt, znajdujący się z tyłu auta i gwał - townie się odwróciła.
9
Natylnym siedzeniu, za fotelem kierowcy leżała postać. Młoda kobieta, blondynka... Ann. Wpierwszej chwili Mo - nica pomyślała, że jej przyjaciółka śpi. Wyciągnęła rękę, żeby ją obudzić, lecz raptownie ją cofnęła. Na pierwszy rzut oka Ann wyglądała, jakby spała. Leżała całkowicie naturalnie, zwyczajnie, gdyby tylko nie ta mała dziurka wskroni i strużka krwi cieknąca po jej policzku...
10
Piątek
1.
Biuro detektywistyczne ,,Eureka” znajdowało się przy Lincoln Street. Założył je Thomas Taylor, były policjant samotnie wychowujący dwóch synów. Jego żona Emma zmarła w wypadku samochodowym, zostawiając mężo - wi sześcioletniego – Philipa i ośmioletniego – Michaela. Thomas odziedziczył odłożoną niemałą sumę gotówki, dzięki której po przejściu na policyjną emeryturę, mógł otworzyć własną firmę. Po wielu latach ciężkiej pracy udało mu się spełnić swoje marzenie.
Niestety parę lat temu zginął z ręki męża swojej daw - nej klientki. Była ta okrutna zemsta mężczyzny, do któ - rego skazania na długie lata więzienia Thomas w dużym stopniu się przyczynił. Swoim synom zostawił nie tylko dom i firmę, ale także znajomości, uznanie i szacunek, na które pracował wiele lat.
Michael i Philip, bracia, partnerzy i właściciele godnie zajęli się spuścizną ojca. Sprzedali rodzinny dom i kupili sobie wspólne mieszkanie bliżej pracy. Resztę pieniędzy ze sprzedaży domu zainwestowali w rozwój firmy, a w szczególności w nowe, lepsze sprzęty i unowocześnienie biura. Pracując w tej branży, odnaleźli swoje miejsce na ziemi i obaj spełniali się zawodowo.
Już jako nastoletni chłopcy asystowali ojcu w różnych prowadzonych przez niego sprawach. Poznawali ten zawód od dziecięcych lat, więc można by rzec, że znają
13
go od podszewki. Gdy byli już pełnoletni i mogli zrobić wszystkie niezbędne uprawnienia, ojciec zatrudnił ich oficjalnie jako swoich pracowników. Teraz są właściciela - mi firmy i nie wyobrażają sobie innej pracy.
Pierwszą samodzielną sprawą braci było złapanie zabójcy ich ojca. Szybko się z tym uporali i mężczyzna ten powinien posiedzieć w więzieniu jeszcze co najmniej przez piętnaście lat.
Kolejnymi sprawami, których się podejmowali detek - tywi, były oszustwa, kradzieże, zdrady, porwania, a tak - że zaginięcia. Dwukrotnie zajmowali się nawet sprawą morderstwa. Rozwiązując wszystkie śledztwa, udowod - nili tym samym, że ojciec dobrze przekazał im tajniki za - wodu prywatnego detektywa i wefekcie ,,Eureka” miała teraz jeszcze lepszą renomę niż za życia Thomasa. Aktu - alnie bracia Taylor cieszyli się dobrą opinią i nie narzeka - li na brak pracy ani klientów.
***
– Gdzie byłeś? – spytał Philip, rzucając przelotne spoj - rzenie znad gazety, gdy Michael wszedł do biura.
– Jest dopiero za dziesięć dziewiąta. – Mężczyzna wzruszył ramionami. – Jestem przed czasem.
– Nie o tym mówię. Gdzie byłeś przez całą noc?
– Byłem na strzelnicy. Rozumiesz, dbam o formę. – Mi - chael wyszczerzył zęby w uśmiechu.
– Przez całą...?
14
– Nie, nie przez całą. Jak wracałem do domu, spotka - łem Jess. Pamiętasz ją? Szczupła, wysoka, długie, rude, kręcone włosy do pasa...
– Tak, tak. Pamiętam – rzucił niecierpliwie Philip, uci - nając wypowiedź brata.
– Miała do mnie sprawę, więc poszliśmy pogadać przy kawie, potem wstąpiłem do niej na drugą kawę i tak prze - gadaliśmy całą noc – wyjaśnił pobieżnie Michael i puścił bratu oczko.
– Jasne, wolę nie wiedzieć nic więcej – skwitował Phi - lip, który zawsze odnosił się sceptycznie do przechwałek brata. – Czemu ty nawet raz nie możesz sobie odpuścić zabaw… – przerwał, szukając odpowiedniego słowa – z dawnymi znajomymi?
– Braciszku... – Michael z politowaniem poklepał bra - ta po plecach – ktoś przecież musi nadrabiać za ciebie wtych sprawach.
– Ha, ha, ha. – Philip udał rozbawienie, po czym wrócił do przeglądania gazety. Nie chciał dalej już prowadzić tej rozmowy, która i tak zmierzała donikąd.
Michael podszedł do okna. Lubił obserwować codzienny rytm życia ulicy: ludzi spieszących się do pracy, dzieci idą - ce do szkoły i przejeżdżające w pobliżu samochody. To mu pomagało zebrać myśli i skupić się nad sprawami, które roz - pracowywali. Jednak teraz myślał o Jess i o tym, co wczoraj wieczorem mu powiedziała. Mówiła o problemach jej brata, Simona. Przedstawiła mu wszystko dokładnie, ale mimo to
15
Michael czuł, że o czymś munie wspomniała. Czegoś w tym wszystkim brakowało. Tylko dlaczego miałaby coś ukrywać, sko - ro sama zwróciła się do mnie po pomoc? – zastanawiał się.
– Dlaczego ty mnie nigdy nie słuchasz? – spytał Philip, wyrywając brata z rozmyślań. Podejrzewał, że tym razem wcale nie myślał ono żadnej z ich aktualnych spraw. – Mam nadzieję, że myślisz o śledztwie?
– Którym? – Michael wydawał się zagubiony.
– Obecnym! – Philip podniósł głos. – Miałeś iść do na - szej klientki, pani Lilian i powiedzieć jej, co odkryliśmy, że jej mąż jest hazardzistą i narobił długów. Bez jej zgody nie możemy interweniować.
Philip zaczynał być coraz bardziej zdenerwowany i z wyrzutem spoglądał na brata.
– Ach, tak! Pójdę do niej dzisiaj. Niedługo.
– Już to widzę – rzucił pod nosem Philip.
– Daj spokój Phil. Wyluzuj trochę. – Michael oderwał się od okna. – Zbyt poważnie do tego podchodzisz. Nie możesz tylko myśleć o pracy. Dobrze ci radzę, znajdź so - bie wkońcu jakąś dziewczynę. Może wtedy będziesz bar - dziej do zniesienia – powiedział Michael z uśmiechem.
– I kto to mówi. – Philip stracił już całą cierpliwość. – To ty ciągle wszystko olewasz. Wychodzisznie wiadomo gdzie i z kim. Nie odzywasz się, nie odbierasz telefonu przez całą noc. Aja się martwię, czy jeszcze wrócisz... – Philip urwał. Michael spojrzał uważnie na brata. Doskonale wie - dział, co miał na myśli.
16
– Przestań, już nie przesadzaj – powiedział łagodnie, nie chcąc drążyć niewygodnego dla nich tematu. – To, że mieszkamy razem, nie znaczy, że muszę ci mówić o wszystkim, co i z kim robię.
– Jestem ci wdzięczny, że mi nie mówisz wszystkiego. Szczególnie o tym, co robisz z koleżankami – Philip zro - bił grymas. – Ale wystarczyłoby gdybyś chociaż dał znać, że nie wrócisz na noc.
– Wiesz przecież, że wrócę. Nic mi się nie stanie. Michael chciał uspokoić brata, lecz niewygodny temat jednak powrócił.
– Tata też tak mówił... – Philip posmutniał. Pamiętał, że ojciec nigdy nie zdradzał im swoich zamiarów. Nie mówił, co robił i dokąd wychodził. Pewnego dnia został w pracy dłużej, a oni znaleźli go za późno. O wiele za późno. Philip do tej pory nie mógł sobie tego darować. Michael odszedł od okna. Usiadł obok brata i z prze - kornym uśmiechem wyrwał mu gazetę.
– Ej! Tak nie można!
– A narzekać na starszego brata to niby można? – Mi - chael próbował rozluźnić atmosferę. Lubił mu dokuczać. „Przywilej starszego brata”, tak zawsze mawiał. Philip jednak nadal patrzył na niego z naganą. Michael w końcu się poddał i ciężko westchnął.
– OK, masz rację. Następnym razem poinformuję cię, gdzie jestem i czy zamierzam wracać do domu. Obiecuję.
17
– Zawsze tak mówisz, a potem i tak robisz swoje – rzu - cił sceptycznie Philip.
– Skoro i tak zawsze robię swoje, to po co o tym ciągle gadamy?
– Jak ty mnie wkurzasz! – Philip w końcu nie wytrzy - mał ze złości.
– No dobra braciszku, przejdźmy może do sprawy Li - lian Wright. – Michael powiedział sucho, usilnie starając się zakończyć tę rozmowę. – Zaraz do niej pojadę.
– Teraz nie możesz.
– Co? Przed chwilą sam mówiłeś...
– Wiem, ale zaraz przyjdzie nasza nowaklientka. Chcę, żebyś był przy tym. Sprawa zapowiada się bardzo inte - resująco. – Philip uśmiechnął się tajemniczo. Trzymanie brata w niepewności sprawiało mu przyjemność. Wie - dział, jak bardzo Michael nie lubi, gdy Philip coś przed nim zataja.
– O co chodzi? – Michael zainteresował się nowym te - matem. – Nakreśl mi chociaż zarys sprawy. Zdradź parę szczegółów.
– Spokojnie, zaraz się dowiesz. To ci się na pewno spodoba. – Philip usiadł przy komputerze. – A póki co, zadzwoń do państwa Brown i powiedz, że znaleźliśmy ich córkę. – Michael spojrzał z niekrytym zaciekawie - niem na brata. – Ukrywa się u swojej koleżanki Nancy, wjej drugim mieszkaniu przy Manhattan Street. Jest tam z chłopakiem. Aha – dodał po chwili – powiedz im, że
18
jeżeli pojadą tam w ciągu dwóch godzin, to powinni ich tam wszystkich jeszcze zastać.
– Skąd to wiesz? – Michael był pod wrażeniem tak szybkiego rozwiązania sprawy przez brata.
– Gdy ty zabawiałeś się wczoraj z Jessicą – Philip uśmiechnął się prowokacyjnie – ja porozmawiałem sobie szczerze z Nancy – wzruszył ramionami. – Od początku czułem, że ona wie więcej, niż nam mówi.
19